Zapraszamy do zapoznania się z kolejnym świadectwem wolontariuszy Domu Miłosierdzia.
„Miłosierdzie Boże i my”
Jesteśmy młodym małżeństwem od 16.05.2015. W naszym życiu spotkaliśmy kochającego nas Boga i to zmienia nasze życie.
Janek (inżynier budownictwa, lat 31):
Od początku wydawało mi się, że nic ze mnie nigdy nie będzie. Byłem przekonany że taka miernota jak ja nie ma co nawet marzyć o owocnym życiu. Im byłem starszy tym bardziej brnąłem w grzech, beznadzieję.
Całe szczęście On miał na to inne spojrzenie. Kilka dni po śmierci Jana Pawła II coś mnie pociągnęło do spowiedzi. Pierwszej szczerej od kilku lat. I choć tego nie byłem świadomy uchyliłem Jezusowi drzwi.
Z roku na rok czułem coraz większe pragnienie Boga. Każda spowiedź, modlitwa ,a szczególnie Eucharystia dawała mi coraz większe szczęście i radość. Teraz widzę, że to On sam uwalniał mnie z moich grzechów im bliżej Niego byłem.
Szczególnie mocnego prowadzenia Bożego doświadczyłem jednak, gdy pozwoliłem się Jemu prowadzić. Zdecydowałem się Mu zaufać i oddać swoje życie w jego ręce.
Tak się złożyło że poprzez Ewangelizację Nadmorską poznałem Dom Miłosierdzia Bożego w Koszalinie. Miejsce gdzie każdy poraniony człowiek może przyjść, zamieszkać i wraz z Jezusem budować życie na nowo. Zdecydowałem się tam zamieszkać na jakiś czas jako wolontariusz. I tutaj Pan Jezus miał dla mnie najpiękniejszą niespodziankę – moją Justynkę która też była tam wolontariuszką. Od wielu lat modliłem się o dobrą żonę ale żaden z dotychczasowych związków nie był udany. Zdecydowaliśmy budować nasze relacje w czystości na Jezusie. Poprzez niezwykły charakter tego Domu który z dnia na dzień, mimo ogromnych wydatków związanych z budową, remontami i pomocą podopiecznym utrzymuje się tylko i wyłącznie z Łaski Bożej, uczyliśmy się ufać Jezusowi. On ciągle dawał nam znać ,że się nami opiekuje i nie mamy o co się martwić. Doświadczyliśmy tego szczególnie przygotowując się do Ślubu i wesela – jak wiadomo nie jest to łatwy moment dla narzeczonych. Będąc przejazdem w moim rodzinnym Krakowie szukaliśmy sukni ślubnej. Patrząc na ceny , które nie były na naszą kieszeń nieśmiało zaproponowałem Justynce modlitwę. Może Pan Bóg dałby radę „załatwić” niedrogo ładną sukienkę. Nie oczekując szczególnego cudu przedstawiliśmy nasze zmartwienie Jezusowi. Wieczorem zabrałem moją narzeczoną by pokazać jej moją starą wspólnotę Ziemię Boga w której wychowałem się do życia w Wierze. Jakie było nasze głębokie zdumienie ,gdy na koniec spotkania pewna moja przyjaciółka zapytała nieśmiało czy ktoś może nie potrzebuje sukni ślubnej. Bo ma do oddania rozmiar 38! Naprawdę, w żadnej innej Justynka nie wyglądała tak pięknie. Jednak Pan Jezus to ma gust! Zupełnie jak w Ewangelii: „Jeżeli lilie polne Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?” Mt 6,30.
Przesądni ludzie mówią, że dwa razy te same rzeczy się nie zdarzają. My wierzymy Jezusowi.
Kilka miesięcy później szukaliśmy obrączek. Wymarzony wzór kosztował sporo ,a przecież to dopiero początek ślubnych wydatków. Tym razem moja Justynka w drodze między jednym jubilerem a drugim, zaproponowała modlitwę. Nauczona poprzednim doświadczeniem wypaliła bez ogródek: „Prosimy Cię Panie Jezu o obrączki, a najlepiej jakby były za darmo”. Przyznaję się szczerze, ciężko mi było w to uwierzyć.
Półtorej godziny później czułem się jak niewierny Tomasz. Gdy wróciliśmy do domu moja mama od progu mówi: „Słuchajcie, ja sobie właśnie przypomniałam, przecież my mamy obrączki. 40 lat temu przeszmuglowaliśmy z ZSRR i do dziś leżały w szafie. Otwieram, patrzę, a tu wzór dokładnie taki jaki chcieliśmy. Biorę ,zakładam Justynce na palec – idealnie pasuje. Tym razem również uderzyło mnie słowo z Ewangelii: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” J15,7.
Wiem, że doświadczyliśmy takiej materialnej opieki Bożej, a dużo istotniejsze są duchowe cuda ,które się dzieją w naszych sercach. Widzę jednak, że Bóg poprzez takie bardzo namacalne znaki uczy nas ufności. Prosimy Cię Panie Jezu żebyśmy nauczeni tą lekcją ufali Tobie w każdej sytuacji.
Justynka (studentka pielęgniarstwa, lat 21)
Od kiedy pamiętam moim marzeniem było mieć męża. Pytałam Boga czego chce dla mnie. Parę lat modliłam się o męża za wstawiennictwem św. Józefa. Bywały chwile kiedy wątpiłam i myślałam ,że zawsze będę sama. W Koszalinie gdzie chodziłam do liceum dowiedziałam się ,że powstaje Dom Miłosierdzia Bożego – otwarty na każdą biedę ludzką. Miałam pragnienie by przyjść tam i tak jak potrafię być z tymi ludźmi i pomagać im. Pan Bóg mnie zaskoczył. W Domu Miłosierdzia poznałam Janka. Zakochałam się. Postanowiliśmy budować naszą relację na Jezusie. Przez cuda i działanie Opatrzności Bożej w tym domu Pan Bóg nauczył nas ufności i zawierzenia Jemu. Latem 2014 wzięliśmy udział w ewangelizacji nadmorskiej. To inicjatywa która polega na głoszeniu słowa Bożego ludziom w miejscowościach nadmorskich. Idąc w zupełnym zaufaniu Bożej Opatrzności – bez pieniędzy, noclegów, czy jedzenia. Nie dowierzałam, że Pan Bóg zatroszczy się o mnie. Chciałam Go wypróbować. Janek miał w tym czasie urodziny a ja nie miałam dla niego żadnego prezentu, ani pieniędzy zupełnie niczego. Została mi tylko modlitwa. Pomyślałam że urodziny nie mogą obyć się bez tortu, więc postanowiłam, że będę się mdlić o tort czekoladowo, owocowo, śmietankowy. Przyłączyła się do mnie reszta osób i wspólnie modliliśmy się. Popołudniu jedna z mieszkanek zaprosiła nas na obiad. Siedząc w altanie zauważyłam, że w lodówce jest tort! Gospodyni podała go nam! Był to prezent dla Janka! Dokładnie taki smak o który się modliliśmy. Po chwili wszyscy śpiewali.
Poprzez to i inne doświadczenia w moim życiu poznałam Boga żywego, który kocha i jest zawsze blisko mnie. Nie muszę się bać!!! On Troszczy się o mnie w każdej chwili mojego życia. Jezu ufam Tobie!!